piątek, 11 lipca 2014

Pytanie.

Takie pytanko mam. Wazne w sumie xD.
Zacznijmy od tego, ze nie mam weny.
Ale pol rozdzialu mam.
I teraz pytanie - chcecie to, co juz mam czy wolocie czekac na dluzszy?

niedziela, 22 czerwca 2014

Jeden.

    Jasne promienie słońca wpadają do pokoju rozświetlając moją twarz. Ktoś odsłonił zasłony. Powoli siadam na łóżku i przeciągam się. Zabije tego pacana!
 - Hej mała. - słyszę znajomy głos dobiegający z kąta mojego pokoju. Brian. Spoglądam w jego stronę. Wysoki, około metr dziewięćdziesiąt, dobrze zbudowany. Brązowe włosy, popadające w czerń opadają mu na czoło. Jego błękitne oczy wpatrują się we mnie.
 - Co ty tu robisz o tej porze? - przecieram leniwie oczy.
 - Przyszedłem zabrać moja księżniczkę na piknik, ale jeszcze spałaś... - spoglądam na zegarek i natychmiast zrywam się z łózka. Własnie wybiła dwunasta. - A co tobie?
 - Już dwunasta!
 - To prawda. A ty, jesteś w samej bieliźnie i podkoszulce. Niestety, nie mogę tak tego zostawić. - chłopak podnosi się z fotela na którym dotychczas siedział i podchodzi do mnie. Łapie mnie w talii i przyciąga bliżej siebie. Składa na moich ustach delikatne pocałunki, by bo chwili rozchylić je językiem. Ja nie pozostaje dłużna i odwzajemniam pocałunek. Całkowicie oddaje się temu przyjemnemu doznaniu. Brian delikatnie gładzi moje plecy, zataczając na nich kółka. Wydaje jęk rozkoszy. On tak świetnie całuje. Chciałabym zaczynać w ten sposób każdy dzień... W tej samej chwili odsuwa się ode mnie, a ja czuje wielki niedosyt.
 - Ubieraj się. Jedziemy. - puszcza mnie i wychodzi z pokoju.
    Kurwa! Cały Brian. Nienawidzę go za to. Sprawia, ze tracę głowę, by po chwili zostawić mnie samą sobie.
    Wyciągam z szafki czystą bieliznę i wchodzę do mojej WŁASNEJ łazienki. Tak, mam swoja łazienkę. Garderobę z reszta też. Może i jest mała, ale mi wystarcza. Po prawej od wejścia stoi kabina prysznicowa, a na przeciwko drzwi wanna. Niewielka, ale jest. Po lewej zaś toaleta i umywalka.
    Odkręcam wodę, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Tego mi było trzeba. Taki prysznic zawsze mnie rozbudza. Stojąc tak i rozkoszując się spływającą po moim ciele wodą rozmyślam jak zemścić się na Brianie, za moją jakże przyjemną pobudkę.
   Brian jest najbardziej sympatyczną osobą jaka znam. Miły, troskliwy, pomocny, żartobliwy... Ale mimo to, często mnie denerwuje. Zawsze robi mi dogaduje, mówiąc, że jestem piękna jak się złoszczę. I tym sposobem, za każdym razem doprowadza mnie do szału.
    Z rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ktoś wchodzi do łazienki.
 - Gdyby tylko te szyby nie były zaparowane...
 - Brian! Cholera, wyjdź stad natychmiast! - wrzasnęłam. To już przegięcie.
 - No już uspokój się. Chce Cię tylko uświadomić, że za dwadzieścia minut masz być gotowa. Inaczej zabieram Cię stad silą, czy będziesz ubrana, czy też nie. Ciao, bella! - wychodzi trzaskając drzwiami.
    I w tym momencie czar pryska. Zakręcam wodę, wychodzę z kabiny, wycieram się i wkładam bieliznę. Wychodzę z łazienki. W moim pokoju nie ma nic niezwykłego. Na jednej ścianie drzwi na korytarz, na przeciwko łazienka i garderoba, a na wschodniej ścianie wejście na balkon. Pokój jest zielony, a na jedynej wolnej ścianie widnieje fototapeta przedstawiająca róże. Na środku przy tejże ścianie stoi wielkie łózko, po jednej jego stronie stoi szafka nocna, a po drugiej komoda. Po lewej stronie od drzwi na taras stoi biurko, a w drugim kącie fotel, z którego Brian mnie dziś obserwował.
    Wchodzę do garderoby, która mieści się tuż obok. Wybieram krótkie spodenki i top odsłaniający brzuch. Do tego szare conversy przed kostkę. Wracam do łazienki, suszę włosy, tuszuję rzęsy i pociągam usta błyszczykiem. Nie robię pełnego makijażu, z racji tego, że mamy upalne lato i wszystko spłynęłoby ze mnie w kilka sekund. Gotowa do wyjścia schodzę na dół, uprzednio biorąc ze sobą torbę z telefonem, kluczami i portfelem.
 - Jak tam, siostro? - zagadnął Ryan. Mój brat bliźniak. Wysoki, niewiele niższy od Briana chłopak. Umięśniony. I to bardzo. Niejeden starszy chłopak mógłby zazdrościć mu takiego ciała. Jasno brązowe włosy opadają mu na czoło. Szare oczy spoglądają na mnie. Nie rozumiem, dlaczego on jeszcze nie ma dziewczyny... A może jest gejem?
 - Ell, przestań się w końcu tak we mnie wpatrywać, jestem twoim bratem...
 - Czy ty jesteś gejem? - mówię, nim zdążę się powstrzymać. Brian momentalnie wybucha śmiechem.
 - Słucham? - Ryan spogląda na mnie jak na wariatkę.
 - Zapomnij... - burczę pod nosem. Podchodzę do Briana i wyciągam rękę w jego stronę. On łapie ja i razem ruszamy do drzwi.
 - Pogadamy jak wrócisz. Na razie, Brian! - krzyczy mój brat z kuchni.
 - Pa! - odkrzykuje chłopak i wychodzimy na zewnątrz. Na podjeździe stoi czerwone Audi R8. Brian dostał je na swoje siedemnaste urodziny i teraz nigdzie się bez niego nie rusza.
    Chłopak otwiera mi drzwi. Wsiadam, po czym on pospiesznie okrąża auto i wsiada po stronie kierowcy.
 - Odwróć się. - wykonuje polecenie.  Wyciąga coś ze schowka i zawiązuje mi oczy.
 - Brian przesadzasz. - odwracam się z powrotem. Nie wiem gdzie jest, bo mój zmysł wzroku ogarnia całkowita ciemność. Czuję, jak chłopak zbliża się do mnie. W końcu nasze usta stykają się. Całujemy się, coraz to głębiej i wtedy Brian znowu się ode mnie odsuwa.
 - Usiądź normalnie, zapnę Ci pasy. - i znów zachowuje się jak gdyby nigdy nic, jakby to nie miało miejsca. Powoli rozpala we mnie ogień pożądania, by potem chlusnąć we mnie wodą. Okropieństwo.
    Chłopak zapina mi pasy, po czym uruchamia auto i ruszamy. Jedziemy jakieś dwadzieścia minut po czym Brian zatrzymuje auto, wysiada z niego i otwiera drzwi od strony pasażera, by pomoc mi wyjść. Na chwile zostawia mnie samą, chyba wyciąga coś z bagażnika. Wraca do mnie i ruszamy w niewiadomym mi kierunku.
 - Jesteśmy. Poczekaj jeszcze chwile. - stoję i czekam aż wreszcie Brian da mi znać, bym mogła zdjąć ta cholerna przepaskę. Podchodzi do mnie i odsłania mi oczy. Moim oczom ukazuje się piękna panorama Miami.
 - Tu jest...
 - Pięknie. Tak, wiem. Siadaj. - wskazuje na rozłożony koc, po czym sam siada i wyciąga z koszyka kanapkę. - Chcesz?
 - Mhm. Umieram z głodu. - wyciąga z koszyka jeszcze jedną i podaje mi. Kładę się na kocu i opieram głowę na jego nogach. Dokańczam jeść, a Brian pochyla się nade mną i zaczyna namiętnie całować. Po moim ciele rozlewa się fala rozkoszy. Jego język bierze w posiadanie mój. Gdy wreszcie się od siebie odlepiamy, brakuje nam tchu.
 - Zadowolona? - kąciki jego ust unoszą się i na jego twarzy wykwita najpiękniejszy uśmiech.
 - Mhm. - szczerze się jak głupia i delikatnie go całuje.
   
    Siedzimy tu już dobre cztery godziny. Czas upłynął nam na rozmawianiu, całowaniu, jedzeniu. Lubię spędzać w ten sposób czas, zwłaszcza z Brianem.
    Wielkimi krokami zbliża się szósta wiec musimy się zbierać. Brain wkłada z powrotem do koszyka kubki, a ja mu się przyglądam i uśmiecham sama do siebie.
 - Przestań się wreszcie tak szczerzyc i mi pomóż. - na początku jego ton jest poważny, a po chwili wybucha śmiechem.
 - Nie rozumiem, co cie tak śmieszy. - przyłączam się do niego.
    Wstajemy z koca wciąż się śmiejąc. Brian bierze koszyk, ja zaś zwijam koc i razem ruszamy w stronę auta. Gdy dochodzimy do auta, wkładamy rzeczy do bagażnika, by po chwili ruszyć w drogę powrotną.
    Na drogach są korki. Ogromne. No tak, przecież większość ludzi kończy prace właśnie o tej porze.
 - Niedługo twoje urodziny.
 - Mhm.
 - I nasza rocznica
 - Mhm.
 - Mogłabyś wreszcie przestać tak mruczeć?
 - Mhm. - mimowolnie się uśmiecham a Brian odwraca się do mnie i delikatnie całuje.
 - Chce z tobą porozmawiać... - mówi, gdy w końcu się ode mnie odrywa. W tej chwili auta przed nami ruszają, a my za nimi.
   Wieczór spędziliśmy u mnie. Teraz leżymy razem z Brianem na łóżku w moim pokoju. Chłopak delikatnie gładzi dłonią mój policzek. Mogłabym tak spędzić cala wieczność...
 - Zostaniesz na noc? - przerywam cisze.
 - A chcesz?
 - Bardzo.
 - Wiec mogę zostać. Ryan nie będzie zły?
 - Nic mu do tego.
 - Nie porozmawiałaś z nim w końcu.
 - Wiem, że nie. I nie będę. On sam chyba o tym zapomniał.
 - Wątpię. Co Ci strzeliło do głowy?
 - Nie wiem. Po prostu byłam ciekawa. To co, już nie można?
 - Można. Ale czemu?
 - A Ciebie nie zastanawiało, czemu taki chłopak jak on, przystojny i  sympatyczny, nie ma jeszcze dziewczyny?
 - Nie bardzo...
 - A mnie zastanawiało. Dlatego własnie spytałam. - zbliżam się do niego powoli i całuje go delikatnie w usta.  - Dobranoc misiu. - odwracam się i zamykam oczy.
 - Dobranoc, mała. - całuje mnie w czubek głowy, a mnie ogarnia ciemność i chwile później zasypiam.



_______________________________________________________



Hej myszałki! To znowu ja, Bonia ^^
Przybyłam z pierwszym rozdziałem... mojego drugiego opowiadania. Jako tako nie ma tytułu, z koleżanką mówimy Ell, bo krócej, ale chyba tytułem będzie "You and me have seen everything to see" czyli w skrócie YAMHSETS.
Nie tak źle xD
Zapraszam do komentowania i obserwowania. To bardzo mi pomaga tworzyć nowe rozdziały. Wiedza, że ktoś to czyta bardzo motywuje, więc...
KOMENTUJCIE!
Macie jakieś zastrzeżenia co do wyglądu bloga bądź samej treści 1 rozdziału?
Jeśli macie jakieś propozycje co do tego, co ma się wydarzyć, to piszcie, może coś z tego wprowadzę w życie.
Buziaki! <3
Bonia.